Animacje z dzieciństwa – Którą z nich pamiętasz?

Przyznam się, że w dzieciństwie oglądałam naprawdę dużo telewizji. Tak naprawdę dużo. Stąd też dalej kojarzę wiele mało popularnych tytułów, o których nikt już praktycznie nie pamięta. W tym poście chciałabym przedstawić animacje mało znane, ale naprawdę godne polecenia, do których warto sięgnąć nawet, jeśli swoje lata emisji na Jetixie i Cartoon Network mają już dawno za sobą.

Transformersy wymiękają – Megas XLR

Tytuł to równocześnie nazwa ogromnego robota, którego znalazł główny bohater imieniem Knup na… wysypisku śmieci. Nie tylko ponownie uruchomił tę ogromną maszynę, ale również znacznie ją ulepszył. Od teraz spotykają go różne przygody związane z głównym antagonistą serii, Gorrathem, który chce odzyskać swoją własność, czyli Megasa XLR.

Animacja charakteryzuje się świetnym humorem, nietypową kreską oraz soundtrackiem pełnym metalowych utworów. Również można zauważyć wiele nawiązań do różnych gatunków anime. Oryginalna emisja tej amerykańskiej produkcji odbyła się w latach 2004-2005.

Animacje - Megas XLR

Kot niech się chowa – Motomyszy z Marsa

Najstarsza seria z tej listy, gdyż jej pierwsza emisja odbyła się w latach 1993-1996 w Stanach Zjednoczonych. Doczekała się kontynuacji w 2006 roku, jednak nie miałam okazji jej jeszcze zobaczyć.

Trudno patrzeć mi na Motomyszy obiektywnie, ponieważ ja tę serię uwielbiałam od małego, a nikt inny z moich znajomych jej nie oglądał. Jednak, co może być bardziej cool niż 3 humanoidalne myszy przybywają z Marsa, aby jeździć na motorach, pokonywać zło i pić piwo imbirowe? Cóż, teraz wiem, że nie była to idealna kreskówka dla dzieci, ale starszy widz może docenić ten typ humoru czy też poruszanie tematu wojny i traumy z nią związanej.

Animacje - Motomyszy z marsa

Animacje niezastąpione, part one: Liga Sprawiedliwych

Seria, która na dobre zapisała się w mojej głowie jako jedna z lepszych animacji o superbohaterach. Zapraszam do przeczytania szczegółowej recenzji tego tytułu

Liga Sprawiedliwych

Nieprzerwana lekcja muzyki – Class of 3000

Klasa 3000 to amerykański serial komediowo-muzyczny, który emitowany był w latach 2006-2008. Opowiadał o grupie niezwykle uzdolnionych muzycznie uczniów i ich nauczyciela – słynnego muzyka, Sunny’ego Bridgesa. Dzięki niemu poznają wiele gatunków muzycznych, przedstawiając swoje własne piosenki odpowiednie do konkretnej sytuacji. I to jakie utwory! W końcu co się dziwić, gdy twórcą i głosem głównego bohatera kreskówki jest Andre 3000, muzyk, najbardziej znany z bycia częścią zespołu Outkast, któremu talentu nie można odmówić.

House, blues, poprock i wiele innych gatunków zostało niesamowicie przedstawionych  w tym serialu, a do sens niektórych tekstów piosenek naprawdę jest głębszy niż by się wydawało. Wizualnie tytuł również pozytywnie zaskakuje swoją oryginalną kreską i ciekawymi rozwiązaniami. Żałuję, że ten tytuł pozostaje w cieniu, ponieważ naprawdę chciałabym zobaczyć coś nowego z nim związanym.Animacje - Class of 3000

Więcej zalet niż wyrazów w nazwie – Super Robot Monkey Team Hyperforce Go!

Długi tytuł, którego nawet po latach nie potrafię zapamiętać, jednak pozytywne wrażenia związane z nim pozostały. SRMTHG! opowiada o chłopaku imieniem Chiro, który odnalazł porzuconego Super Robota, a wchodząc do jego środka, pozyskał Moc Naczelnych i ożywił pięć Robo-Małp. Od tej chwili, używając swoich niesamowitych umiejętności, chronią miasto przed różnymi złoczyńcami.

Głównie, co zapamiętałam z tej serii to świetnie zbudowane relacje pomiędzy bohaterami, co może wydawać się śmieszne, ponieważ animacje takie jak ta rzadko się tym charakteryzują, a zwłaszcza, gdy mówimy o grupie małp. Nic bardziej mylnego. Humor oczywiście też się pojawia, ale to sceny walki czy rozgrywających się dramatów najbardziej zapadły mi w pamięć.

SRMTHG! to amerykańsko-japońska produkcja, w której nietrudno zauważyć inspirację stylem typowym dla anime. Jej emisja odbywała się w latach 2004-2006 i łącznie zawierała 52 epizody.

Animacje - Super robot

 

Erased – Dzieciństwo pełne zbrodni

Tragedie zdarzają się każdego dnia. Życie nie raz zaskakuje tragediami, którym nie jesteśmy w stanie zapobiec. Nie możemy się przecież cofnąć w czasie. Jednak… Co jeśli mielibyście jednak taką możliwość? Czy poprzestali byście na dbaniu o swój własny interes, a może starali się pomóc też obcym, narażając swoje życie?

Bez peleryny, bez maski

Erased, występujące również pod oryginalnym tytułem Boku dake ga Inai Machi bądź czasem polskim – Miasto beze mnie, to anime z 2016 roku, które powstało na podstawie mangi o tym samym tytule autorstwa Kei Sanbe. Tytuł można go podporządkować pod thriller bądź kryminał, a w Polsce można go obejrzeć w serwisie Netflix

Przez dwanaście odcinków śledzimy historię Satoru Fujinumy, który jest 29-letnim mangaką, jednak nie odnosi sukcesów i musi dorabiać w pizzerii na pół etatu. Jego życie brzmi dość… nijako. Jednak nikt nie wie o tym, że posiada umiejętność cofania się w przeszłość o parę minut, by zapobiec przykrym wydarzeniom. Czasem nie kończy się to dla niego najlepiej, jednak nie przeszkadza mu to w dalszym pomaganiu innym.

Erased

Replay: Podstawówka

Nie chcę za wiele zdradzić, ale z powodu przykrych wydarzeń w teraźniejszości, Satoru cofa się aż do 1988 roku, kiedy to chodził do podstawówki. Tak właśnie zostaje 29-latkiem w ciele 10-latka. Ta data nie jest przypadkowa – właśnie wtedy w jego rodzinnym mieście zaginęło aż troje dzieci. Niedoszły mangaka postanawia zrobić wszystko, aby tej tragedii zapobiec.

Erased charakteryzuje się dość ciekawym klimatem – z jednej strony na ekranie dużo się dzieje, odczuwamy rosnące napięcie, jednak gdybym miała podsumować całość, gdzieś tam wcisnęłabym słowo spokój. Poza samym kryminalnym wątkiem, zwrotami akcji, przedstawione zostały ludzkie dramaty, skomplikowane relacje czy charaktery – i zrobiono to dobrze. Podczas wielu scen, zwłaszcza tymi związanymi z tematem przemocy domowej, uroniłam nie jedną łzę. Pomimo tego, nie uważam, że twórcy narzucali odbiorcom smutek, co jest dla mnie często spotykaną tendencją w dramatach, a wyszło to naprawdę naturalnie i prawdziwie. Nawet aż za bardzo, gdyż przytaczając te smutne fragmenty osobom niezaznajomionym z Erased, moglibyśmy w odpowiedzi uzyskać tylko dziwne spojrzenie, nie dowierzające, jak można płakać na czymś tak nieefektywnym. Po prostu – trzeba samemu zobaczyć, by uwierzyć. I zaszlochać.

Erased

Napięcie tkwi w szczegółach

Cała historia Erased, po dokładnym przeanalizowaniu, jest naprawdę spójna. Pewne poszlaki, kto jest tym “głównym złym”, możemy dostrzec już na samym początku i nawet się domyślić, która to postać, jednak dopiero pod koniec wszystko nabiera sensu. Niestety muszę ponarzekać na zakończenie – wydaje mi się nie do końca zrozumiałe bądź zbyt naciągane, jednak seria dalej jest warta obejrzenia.

Niesamowicie spodobały mi się detale wizualne, jak zmieniające się elementy w czołówce w niektórych odcinkach, aby dopasować to pod aktualnie dziejące się wydarzenia czy też motyw taśmy filmowej, gdy bohater cofa się do przeszłości. Niby nie jest to nic wielkiego, jednak uważam to za ciekawy dodatek. Animacja w całości wygląda naprawdę dobrze, a Japonię pod koniec lat 80. ogląda się naprawdę przyjemnie. Również muzyka buduje klimat, a piosenka, pojawiająca się podczas openingu, wpada w ucho.

Erased, disappeared, finished

Erased to naprawdę wyjątkowa pozycja, o której trudno zapomnieć. Pomimo, że sama fabuła nie jest kryminalnym majstersztykiem, sposób przedstawiania trudnych tematów wciąga widza i powoduje niesamowite emocje, towarzyszące nam długo po seansie.

Erased

Katekyo Hitman Reborn – Mafioso z przymusu

Japońskie animacje, nazywane potocznie anime, słyną z oryginalnych historii, często niezrozumiałych dla nieobeznanego z nimi widza, co akurat zupełnie mnie nie dziwi. Sama, gdy usłyszałam pierwszy raz o Katekyo Hitman Reborn parę lat temu, zachodziłam w głowę, jak ktoś mógł na to wpaść. Włoska mafia? W Japonii? Że jak?

Na początku było dziecko…

Katekyo Hitman Reborn to telewizyjny serial anime na podstawie mangi o tym samym tytule autorstwa Akiry Amano. Za produkcję odpowiedzialne jest japońskie studio Artland, a emisja odbywała się w latach 2006-2010. Łącznie powstało 203 odcinki. 

Anime opowiada historię o Sawadzie Tsunayoshim, w skrócie Tsuna, który jest zwykłym nastolatkiem o niezwykłym talencie do… bycia beznadziejnym. Nauka, sport, relacje międzyludzkie – ssie we wszystkim po równo. W końcu jego mama postanawia zatrudnić domowego korepetytora z ogłoszenia, które znalazła. W ten sposób w ich domu pojawia się tytułowy bohater – Reborn, który okazuje się dzieckiem-zabójcą, mającym zadanie przygotować Tsunę do zostania następnym przywódcą Vongoli – jednej z potężniejszych rodzin mafijskich. Jego metody nauczania są dość… specyficzne, gdyż trudno stwierdzić, w jakim wychowawczym poradniku polecają strzelać do swojego ucznia pociskami Ostatniej Woli, powodujące zniszczenie ubrań, charakterystyczny krzyk i niesamowitą siłę przez 5 minut.

katekyo hitman reborn

Przyjaciół poznaje się na nago

Tsuna jest dość typowym głównym bohaterem anime typu shounen – czyli gdy grupą docelową anime/mangi są głównie młodzi chłopcy i nastolatkowie. Nie ma specjalnych mocy, jego przyjaciele są w wielu rzeczach lepsi od niego, nawet trudno mu zagadać do dziewczyny, która mu się podoba… A co dopiero zostać szefem mafii, skoro nawet tego nie chce! Właśnie ta jego niechęć do dołączenia do Vongoli wyróżnia Katekyo Hitman Reborn na tle innych podobnych serii (ale nie tylko pod tym względem) – z biegiem fabuły jest dalej taki sam, tak samo niezdarny i przeciwny mafijnej działalności, nie zmienia się pod wpływem „mocy przyjaźni” w niesamowitego wojownika, co nadaje serii pewnej naturalności. Choć przy reszcie naprawdę barwnych postaci wypada trochę blado, nie jest aż tak denerwującym charakterem, a jego cięte komentarze często są adekwatne do danej sytuacji.

Pierwsze odcinki przybliżają widzowi życie Tsuny z Rebornem, które są głównie komediowe, poniekąd absurdalne i widz nastawiony na akcję, może się nimi zwyczajnie znudzić. Jednak osobiście bardzo doceniam te odcinki – to spokojne budowanie relacji Tsuny z innymi postaciami, poznawanie ich stopniowo nie tylko sprawia, że łatwiej się połapać w tym uniwersum, ale też można polubić bohaterów i – znając ich przekonania – uwierzyć w podejmowane przez nich działania. Pomijając już fakt, że faktycznie spodobał mi się absurdalny humor i sielankowy klimat. Oczywiście – tym dalej, tym ciekawiej, dostajemy więcej akcji i ciekawych wątków, przez co trudniej się od tej serii oderwać.

katekyo hitman reborn

 

Katekyo Hitman Reborn za stare?

Animacja w Japonii ciągle i prężnie się rozwija, co widać na przykładzie najnowszych serii anime. Przy nich Katekyo Hitman Reborn może wyglądać przestarzale pod względem graficznym. Również cenzurowanie pewnych wątków z mangi, takich jak nałóg papierosowy jednego z bohaterów czy krew, występująca podczas walk, może zniechęcić wielbicieli twórczości Amano i nie tylko. Design postaci, choć nie tak szczegółowy jak mangowy pierwowzór, broni się sam – przedstawione stroje czy bronie są naprawdę przyjemne dla oka. Chyba nie muszę podkreślać, jak bardzo pragnę remake’u tej serii, zwłaszcza, że nie obejmuje wszystkich wydarzeń dziejących się w mandze.

Wielkim plusem tej serii jest muzyka – motywy dopasowane do poszczególnych bohaterów czy sytuacji idealnie oddają ich charakter i zapadają w pamięć na długo, jak chociażby utwory Tsuna awakens czy SeisenPiosenki pojawiące się na początku i końcu każdego odcinka również można uznać za przyjemne – przykładem jest Drawing Days autorstwa Spray.

Katekyo Hitman Reborn to jedna z tych serii, która potrafi naprawdę miło zaskoczyć, jeśli tylko da się jej szansę. Uważam, że warto przejść przez parę komediowych odcinków, aby po zakończeniu ostatniego odcinka, zacząć tęsknić za tą nietypową, mafijną ekipą.

katekyo hitman reborn